Moi kochani obserwatorzy *_*

niedziela, 30 września 2012

Epilog.

- Louis, jesteś dla mnie kimś kto zawsze podnosi mnie na duchu. Kimś, kto zawsze rozbawiał mnie do łez. Dla wszystkich jesteś kimś, z kim nie można się nudzić. Twoje zamiłowanie do pasków i marchewek jest przekomiczne. Razem z Harrym tworzycie najpiękniejszy bromance na tym świecie. Louis, sprawiasz że na mojej twarzy rozkwita uśmiech kiedy krzyczysz " He's mine" ,  widząc mnie w objęciach Harry'ego. Twój śmiech zawsze będzie brzmiał mi w uszach. Louis, jesteś niezastąpiony, niepokonany. Jesteś wielkim dzieciakiem, w ciele dorosłego mężczyzny ale to właśnie za to cię kochamy. I wiesz co? Twoje marzenie się spełniło, jesteś forever young.
Zayn. Laluś jakich mało. Mimo to wszyscy cię uwielbiamy. Louis nieraz żalił mi się że ma przy tobie kompleksy. Zayn, twoje wyczucie stylu często wybawiało mnie z codziennego problemy kobiety " co na siebie włożyć?" Zayn, jesteś przesympatycznym człowiekiem. Mimo, że wyglądasz jak bad boi jesteś strasznie wrażliwy. Cieszę cię, że mogłam cię poznać. Kocham patrzeć, jak boisz się wejść do basenu, z obawą że się utopisz. Uwielbiam patrzeć w twoje oczy i zatracać się w nich.
Liam, nasz Daddy Direction. Najbardziej rozwarzny, co wcale nie znaczy że normalny. Po prostu najbardziej ogarnięty z całej piątki. Twoja obawa przed łyżeczkami i wielka miłość do Toy Story. Będę pamiętała o tym już zawsze. Przez ostatnie pół roku zdążyłeś zmienić fryzurę aż trzy razy! Liam, gdyby nie ty, pozostała czwórka chłopców pewnie już dawno by zginęła.
Chłopcy, jesteście wspaniali. Naprawdę, nie potrafię zacząć mówić o was w czasie przeszłym, bo nadal mam was przed oczami, nadal słyszę wasz śmiech, widzę wasze roześmiane twarze. Nie potrafię uświadomić sobie, że was już nie ma, że nie powrócicie. Nie dociera do mnie że to już koniec was. Koniec one direction.
Chłopcy, jesteście.... byliście wspaniałymi przyjaciółmi. Dziękuję Bogu, że mogłam was poznać. Kocham Was. - mówiąc to stałam na podwyższeniu. Przede mną stały trzy trumny. Patrząc na nie miałam ochotę się  rozpłakać, podbiec do nich i krzyknąć " No Louis, dobry żart, koniec" Niestety to co się działo byłop prawdą. Chłopcy naprawę odeszli. Nie żyją. Mój mózg nie przyjmował tego faktu do wiadomości. Schodząc z podwyższenia włączyłam w odtwarzaczu, stojącym przy trumnach, moją ukochaną piosenkę. Moments.

Shut the door, turn the light off
I wanna be with you
I wanna feel your love
I wanna lay beside you
I can not hide this even though I try
Heart beats harder
Time escapes me
Trembling hands touch skin
It makes this harder
And the tears stream down my face


Podeszłam do Harry'ego stojącego w pierwszym rzędzie i przytuliłam się do niego. Obok stał Niall, trzymający w ramionach zapłakaną Emily. 

If we could only have this life for one more day
If we could only turn back time.


W tym momencie już nie wytrzymałam. Wybuchłam głośnym płaczem. Mój szloch słychać było w całym kościele. Zreszta nie tylko mój. Nieopodal stała mama Louisa płacząca w chusteczkę. Koło niej rodzina Zayna, Liama. Dalej mnóstwo fanek. Pozwoliliśmy im przyjść na pogrzeb. W końcu są naszą rodziną.

You know I'll be
Your life, your voice your reason to be
My love, my heart
Is breathing for this
Moment in time
I'll find the words to say
Before you leave me today


Nieznacznie pogładziłam ręką po moim brzuchu. Od miesiąca żyło tam nowe stworzenie, które już za osiem miesięcy miało przyjść na świat. Tak, byłam w ciąży. Dowiedziałam się o tym gdy chłopcy walczyli w szpitalu o życie. 

Close the door
Throw the key
Don't wanna be reminded
Don't wanna be seen
Don't wanna be without you
My judgement is clouded
Like tonight's sky


Co się stało z chłopcami? Zostali porwani. Niestety długo nie mogliśmy zlokalizować miejsca ich pobytu. Gdy już znaleźliśmy chłopców, po dwóch tygodniach, było za późno. Porywacz torturował chłopców. Mieli mnóstwo ran, do tego byli wygłodzeni i wyziębieni, co jeszcze gorzej odbiło się na ich zdrowiu. Po tygodniu walki w szpitalu, chłopcy niestety musieli odejść z tego świata.

Hands are silent
Voice is numb
Try to scream out my lungs
But it makes this harder
And the tears stream down my face


Gładząc mój brzuch zerknęłam na moją prawą rękę. Na serdecznym palcu widniał piękny, aczkolwiek skromny, pierścionek. Tak, Harry mi się oświadczył zaraz po tym jak mu powiedziałam że jestem w ciąży.

Wróciłam właśnie od ginekologa. Wcześniej źle się czułam, ale myślałam że po prostu to skutki zjedzenia czegoś nieświeżego. Emily jednak miała inne zdanie na ten temat i kazała mi iść do ginekologa. Teraz cieszę się, że tam poszłam. Okazało się że jestem w drugim tygodniu ciąży.
Weszłam do domu. Jak zwykle, ostatnimi czasy, czyli od porwania chłopców, było tu cicho. Na szczęście Zayn, Liam i Louis są już w szpitalu pod okiem specjalisty. Mam nadzieję że wyjdą z tego.
Przechodząc koło kuchni usłyszałam cicho sączącą się z radia muzykę. When I fall in love.
Po chwili ujrzałam Harry'ego powoli idącego w moim kierunku.
- Gdzie byłaś ? - zapytał , przytulając mnie do siebie.
- Em, Harry.  - nie miałam zielonego pojęcia jak powiedzieć Harry'emu o dziecku. Chłopak spojrzał na mnie zainteresowany. - Zrozumiem, jeżeli to będzie dla ciebie za ciężki obowiązek, ale chcę żebyś wiedział.... oh, nie wiem od czego zacząć - szepnęłam, spuszczając głowę ku dołowi, w geście zrezygnowania.
- Najlepiej od początku . - odpowiedział Harry, chwytając mnie za podbródek , jednocześnie zmuszając mnie, abym na niego spojrzała.
- Jestem w ciąży - szepnęłam i oczekiwałam reakcji Harry'ego. Jego oczy rozszerzyły się. Po chwili zobaczyłam jak samotna łza spływa po jego policzku. Chłopak nie patrzył na mnie, zerkał gdzieś w przestrzeń.
- Harry.... - szepnęłam, nie wiedząc o co chodzi.
- Mandy. - odezwał się Harry, również szeptem. - Mandy... spełniłaś moje marzenie.
W tym momencie chłopak spojrzał na mnie. Z jego oczu dało się wyczytać, że jest szczęśliwy. 
Chłopak pochylił się nade mną i złożył na moich ustach pocałunek. Pogłębiłam go, nie chcąc przerywać tej chwili. Harry objął mnie w talli, ja zaś wplotłam moje drobne rączki w jego loki.
- Ty spełniłaś moje marzenie - szepnął chłopak między pocałunkami. Po chwili oddalił się ode mnie, ale nieznacznie, tak że nadal mnie obejmował. - A czy ty, spełnisz moje ?
- O czym ty mówisz? - zapytałam zdezorientowana.
- Wyjdź za mnie. - szepnął Harry, i nie czekając na moją reakcje mówił dalej - noś moje nazwisko, bądź matką kolejnych dzieci, stwórz ze mną rodzinę. Chcę zasypiać i budzić się koło ciebie, wiedząc że jesteś moja, i nikt mi cię nie zabierze. Dałem ci swoje serce, a w zamian proszę cię, daj mi swoje. Zostań moją żoną.
Z moich oczu popłynęły łzy. Ostatnio często płakałam ze względu na chłopców, ale te łzy, były łzami szczęścia.
Zamknęłam Harry'ego w moim uścisku, zaczynając szeptać "tak" po chwili jednak stopniowo zaczęłam podnosić głos. Gdy po raz ostatni krzyknęłam "TAK", Harry wyjął z kieszeni spodni malutkie, czerwone pudełeczko. Otworzył je. Znajdował się w nim piękny pierścionek, z jednym malutkim diamentem po środku. Chłopak wsunął mi pierścionek na serdeczny palec, prawej ręki, po czym wziął mnie na ręce i zakręcił w koło. Kręciliśmy się tak, a dom wypełnił śmiech dwojga zakochanych w sobie ludzi.


- Tak właśnie wyglądała historia moja i waszego taty. Nie zawsze wszystko kończyło się Happy Endem, jednak my zawsze pozostawaliśmy razem. Jedyne czego teraz żałuję, to że wujek Louis, Zayn i Liam nie mogą was zobaczyć. Wujek Louis na pewno zadbał by o wasze zdrowe żywienie , wciskając wam marchewki, wujek Zayn zadbałby o wasze fryzury a wujek Liam o waszą rozrywkę. Puszczałby wam bajki Disneya na okrągło. No misie, a teraz czas spać.
Na te słowa Connie, Agnes i James nieznacznie się skrzywili. Kim są Connie, Agnes i James ?
Connie to nasza najstarsza córka. Ma teraz 13 lat.
Agnes to młodsza siostra Connie, ma teraz 11 lat.
James, imię na cześć zmarłego wujka Liama. Nasze najmłodsze dziecko, ma teraz 9 lat.
- Mamo, opowiedz nam coś jeszcze - nalegała Connie.
- Wiesz, jutro spotkamy się z ciocią Emily i wujkiem Niallem, poproście ich, może oni wam opowiedzą wam swoją historię. - zaproponował mój, już od 13 lat, mąż.
- Tak, to świetny pomysł. - powiedział James. Wstał z kanapy i trąc zmęczone oczy, podszedł do mnie.
Wgramolił mi się na kolana i pocałował w oba policzki.
- Dobranoc mamo. - szepnął i udał się w kierunku swojego taty.
Następnie podeszła do mnie Connie, i Agnes robiąc dokładnie to samo co brat.
Gdy dzieci już znikały na szczycie schodów krzyknęłam za nimi.
- Pamiętajcie, że jutro jedziemy na cmentarz! Pobudka o 7, nie toleruje spóźnienia!
- To już 14 lat. - szepnął Harry.
Popatrzyłam na kalendarz. Tak, już jutro minie 14 lat od czasu, gdy nasi przyjaciele odeszli. Nasze dzieci nie poznały ich osobiście, ale dużo o nich wiedzą z opowiadań. Każde z nich jest trochę podobne do chłopców. James to wykapany Louis. Ciągle się śmieje, żartuje i robi psikusy starszym siostrom. Connie to typowy Zayn. Ułożona fryzura, idealnie dopasowane ubrania... Mogłaby spędzić całe życie czytając magazyny o modzie. Agnes natomiast jest Liamem. To ona zazwyczaj wyciąga rodzeństwo z opresji robiąc sztuczki swoimi oczami, które odziedziczyła po tacie.
- Em i Niall jutro będą , tak ?- upewniłam się.
- Tak. Niezmiennie jak co roku od 14 lat. - odparł Harry, nalewając nam wina i rozpalając w kominku.
- A wezmą może Toma i Kate ? James ich uwielbia. - zaśmiałam się, przypominając sobie mojego syna, wpatrującego się w roczne bliźniaki, dzieci Emily i Nialla.
- Mam taką nadzieję. - powiedział Harry podając mi wino. Usiadł obok mnie, okrywając nas kocem. Oboje spojrzeliśmy w ogień i zaczęliśmy wspominać naszych zmarłych przyjaciół. Robiliśmy tak co wieczór, w dzień poprzedzający rocznicę śmierci 24 września.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kochane, przyznam się, płakałam jak bóbr pisząc ten Epilog. Naprawdę, nie sądziłam że tak potoczy się los bohaterów, gdy pisałam pierwszy rozdział.

Miśki, czas na podsumowanie.
Blog ma 38 rozdziałów, co moim zdaniem nie jest dużo.
54 obserwatorów , za co DZIĘKUJĘ z całego serca.
28000 wyświetleń. Nawet nie wyobrażacie sobie, co ta liczba dla mnie znaczy.
252 kliknięć czytam bloga! nie wierzę w to, naprawdę nie wierze.

Chcę podziękować wszystkim, którzy poświęcali swój czas na czytanie mojego bloga. Dziękuję również tym którzy komentowali. Dziękuję wszystkim tym, którym kursory myszek powędrowały do kliknięcia "czytam bloga"

Specjalne podziękowania należą się Mrs. Styles która tak na prawdę zachęciła mnie do pisania, swoim opowiadaniem.
* Dziękuję writer, autorce bloga simple day, za natchnienie mnie swoim opowiadaniem. Wiem,  że szansę na to że to przeczytasz są zerowe, nie mniej jednak dziękuję ci za to że piszesz świetne opowiadanie, które sprawia że chcę pisać.
* Dziękuję Mrs Su ( wiem, że teraz nazywa się inaczej, nie mniej jednak wolę starą nazwę) za to że kiedyś tak pięknie komentowałaś moje posty.
* Dziękuję Parówie za zdawanie mi relacji z reakcji kuzynki oraz za podsuwanie pomysłów
* Dziękuję Ali, za bycie moim autorytetem i wzorem do naśladowania.

I na koniec dziękuję z całego mojego serca Agnieszce która jest ze mną , wspiera mnie. Która sprawiła że moje urodziny przejdą do historii przez przejedzenie. Aga! dziękuję że jesteś.

Moi drodzy, jeżeli tylko chcecie mogę zacząć pisać NA TEJ STRONIE kolejne opowiadanie, abyście nie musieli zapamiętywać kolejnego adresu (ja zawsze mam z tym problem) lub jeżeli chcecie mogę zacząć na nowej stronie.

Jeśli chcecie poczytać coś mojego wchodźcie na livewhileweareyoung81.blogspot.com

Dziękuję wszystkim za czytanie, kocham was!

całusy i uściski
                                                                                                                      Ola




sobota, 15 września 2012

Rozdział 38.

- To wy idźcie, ja tylko obudzę Mandy - usłyszałam. Otworzyłam jedno oko. Zabawne. Wydawało mi się że zasypiałam w kinie, a teraz leżę na tylnych siedzeniach samochodu Harry'ego.
- Dzień dobry, jak się spało ? - zapytał mnie Hazza gdy zobaczył że już nie śpię. 
- Film chyba był straszny, bo słyszałam jak przez sen piszczałeś jak dziewczynka. - zaśmiałam się, wstając.
Trzymając się za ręce weszliśmy do domu. Zastaliśmy dom w całkowicie innym wystroju. Gdzie się nie spojrzało widziało się paski. Poduszki, kubki, ramki.
- Louis był tak miły i pomógł mi trochę zmienić wystrój. - tłumaczyła mama zdziwionej Emily.
- To wszystko wyjaśnia. - szepnęłam do Harry'ego, mocniej ściskając jego rękę. - Cześć mamo ! - dodałam głośniej.
Wydaję mi się że mama była bardzo szczęśliwa z naszej wizyty. Opowiadała nam o tym co się u niej działo. Z tego co usłyszałam Louis naprawdę często odwiedzał moją mamę przywożąc to dekoracje w paski to marchewki. Mówiła również o tym, że była niedawno moja ciocia z polski, i o tym że były razem z mamą Emily na jakimś pokazie. Jednym słowem, dowiedziałam się wszystkiego i niczego.
 Gdy wychodziliśmy mama wręczyła nam całą blachę jabłecznika. Specjał mamy.
- Kocham twoją mamę - powiedział Niall do mnie w samochodzie. - Mówisz że nie jest rozwiedziona, tak ?
- Tak, Niall moja mama jest rozwódką, ale nie dopuszczę do tego , żebym musiała do ciebie mówić tato. - odparłam.
- No wiesz? A ja już chciałem cię poprosić żebyś pomogła mi wybrać pierścionek zaręczynowy. - mruknął zrezygnowany blondyn. Emily spojrzała na chłopaka z wyrzutem, a ten tylko westchnął głośno i udawał że płacze.
Drogę do posesji chłopców umilili mi Harry i Niall, śpiewając wraz z radiem swoje piosenki. Ludzie w samochodach, stojących obok naszego na czerwonym świetle, śmiali się równie głośno co ja i Emily. W końcu nie codziennie ma się taki widok prawda?
Gdy dojechaliśmy, dom wydawał się być dziwnie pusty, cichy. Po długim wołaniu przyjaciół, stwierdziliśmy, że faktycznie jesteśmy sami.
Postanowiliśmy zadzwonić do Liama, aby dowiedzieć się gdzie oni się podziali. Niestety ani Daddy, ani Louis a nawet Zayn nie odbierali telefonu.
Harry stwierdził że pewnie są w jakimś klubie i nie słyszą dzwonka, ale mnie na wizja nie przekonywała. Siedziałam na kanapie przed telewizorem nie wiedząc co oglądam, ponieważ myślami byłam całkowicie gdzie indziej. Próbowałam sobie przypomnieć czy chłopcy mówili mi, że planują gdzieś wyjść. Niestety nic takiego nie potrafiłam sobie przypomnieć.
Gdy Harry był w kuchni po kolejną miskę popcornu dla Nialla, blondyn widząc moje zdenerwowanie, przytulił mnie.
- Nie martw się o nich, są dorośli - szeptał mi we włosy.
- Przecież to jeszcze dzieci. Louis gubi się w Tesco. - odparłam równie cicho.
- Mają ze sobą Liama, nic im się nie stanie. - blondyn próbował mnie pocieszyć.
I właśnie wtedy usłyszałam dźwięk którego tak bardzo się obawiałam i równocześnie którego tak bardzo pragnęłam. Dźwięk mojego dzwonka.

If we could only have this life for one more day
If we could only turn back time...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Moi drodzy to prawdopodobnie ostatni rozdział tego opowiadania. Choć jeszcze nic nie jest przesądzone. Nie mniej jednak myślę, że to opowiadanie zmierza już ku końcowi. Nie znaczy to jednak, że mam zamiar kończyć z pisaniem. NIE! Prawdopodobnie założę nowego bloga. Jak na razie zapraszam na Live while we are young.

Poza tym chciałabym wam bardzo podziękować za te 26000 wyświetleń. Jesteście niesamowici.


P.S aaa! Pozdrawiam kuzynkę Patrycji, której imienia nie pamiętam. W każdym bądź razie Patrycja mieszka w Redzie. Także tego.. Kuzynko Parówy, pozdrawiam Cię!

wtorek, 28 sierpnia 2012

Zapowiedź.

Maj 1981. Dziewiętnastoletnia Connie wyjeżdża z ojczyzny do Londynu aby zacząć studiować. Nie zna tam nikogo. Zaczyna pracę, aby uzbierać na ukochaną gitarę. Czy uda się jej ją kupić ? Czy pozna kogoś w Londynie? Czy dostanie się na studia? Jedno jest pewne. 6 rozbrykanych nastolatków zmieni jej życie. Jeżeli chcecie wiedzieć więcej zapraszam na bloga, którego piszę wraz z Agą. Live while we are young to historia 7 różnych od siebie nastolatków. Każdy z własną historią. Nie zawsze kolorową. Zapraszam na razie w zakładkę Héros

Live while we're young.

piątek, 17 sierpnia 2012

Rozdział 37.

Dzień za dniem mijały. Niestety ukochane wakacje dobiegały końca.  Już niedługo miałam rozpocząć ostatni rok nauki w liceum.
- Harry ! - wykrzyknęłam po raz setny. - Czekamy tylko na ciebie !
Właśnie mieliśmy jechać na zakupy po rzeczy do szkoły. My czyli Emily, Niall, Harry i ja.
- Jestem, już jestem. Nie krzycz tak. - powiedział Hazza schodząc powoli po schodach, czym jeszcze bardziej mnie zdenerwował. Ostatnio miewam ciągle jakieś humorki.
Nie czekając na nikogo wyszłam z domu i podreptałam do garażu. Wsiadłam do jednego z czterech samochodów i czekałam aż reszta przyjdzie. Po chwili przyszła Em, po niej Niall a z nim Harry z zdezorientowaną miną.
- Czasami zachowujecie się jak stare małżeństwo z co najmniej 20-letnim stażem. - zaśmiał się blondas jedząc sezamki.
- Natomiast wy zachowujecie się jak słodka para z piaskownicy. - odgryzłam się.
- Bo my jesteśmy słodcy - powiedział Niall całując Em w policzek która słodko się zaśmiała. - poprowadzę- szepnął do Harry'ego który już zamierzał usiąść za kierownicą.
W końcu Niall prowadził, Em siedziała koło niego ukradkiem spoglądając na swojego chłopaka, Harry siedział koło mnie robiąc dokładnie to samo. Tylko że on gapił się na mnie. Ja natomiast tępym wzrokiem patrzałam w okno myśląc o tym że zjadłabym ciasteczka czekoladowe, te same które jadłam wczoraj i przedwczoraj i w sobotę...
- Harry - powiedziałam z nutą pretensji w głosie.
- Słucham ? - zapytał niewinnie.
- Przestań. - odparłam stanowczo błądząc wzrokiem po jego twarzy, starannie unikając oczu. Wiem bowiem że jeśli spojrzę w oczy Loczka przestanę się na niego gniewać.
- Spójrz mi w oczy. - powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu. - No spójrz - chwycił mnie za podbródek, tak że nie mogłam uciec wzrokiem. Chcąc, nie chcąc, zajrzałam mu w te zielone oczy. - Co jest? Wszystko w porządku ? - zapytał z troską.
- Tak... to znaczy.... nie... nie wiem. - wzdychnęłam zrezygnowana. - ostatnio nie wiem co się ze mną dzieje. Teraz mam dobry humor, a za chwilę będę kolejny raz zdenerwowana na ciebie. - szepnęłam wtulając się w tors Harry'ego.
- Nie martw się, misiek. Jakoś przeżyję twoje humorki. - powiedział Loczek do moich włosów.
Dojechaliśmy do wielkiego marketu w którym było wszystko. Wchodząc wzięliśmy dwa wózki, jeden dla mnie drugi dla Emily, które pchali nasi dzielni chłopcy.
- Dobra... Ja chcę sobie kupić piórnik, żeby nie nosić znowu wszystkich długopisów luzem - powiedziałam i zaczęłam iść w bliżej nie określonym kierunku w poszukiwaniu piórnika. Harry oczywiście szedł za mną. Em też w końcu postanowiła sobie kupić więc poszliśmy całą czwórką.
- Mandy, kup sobie ten ! - wykrzyknął Harry pokazując mi metalowy piórnik z podobizną jego samego.
- Emily już się zgodziła na ten - powiedział Niall pokazując piórnik z nim samym. Wybuchnęłam niekontrolowanym śmiechem.
-  No Mandy, zgódź się - szepnął mi Harry do ucha zmysłowym głosem.
- Nie ma mowy. Biorę ten . - odparłam chwytając jakiś piórnik ze Snoope'm. - Teraz idziemy po miliony długopisów. - chwyciłam przód wózka i zaczęłam go ciągnąć za sobą.
- Długopisy też mamy - krzyknął za mną szczęśliwy Niall.
- Och... zamknij się - mruknęłam pod nosem i skręciłam wózkiem, o mało nie potrącając przy tym jakiegoś chłopaka.
Stanęłam przed półką i zaczęłam pakować do wózka wszystkie długopisy po kolei.
- O... widzę że jednak przekonałaś się do naszych długopisów. - usłyszałam głos Harry'ego za sobą. Trzymał w ręce długopis z Lousiem.
- Niech przynajmniej się szybko nie wypiszą - mruknęłam pod nosem i ruszyłam dalej.
- Co ona taka humorzasta ostatnio ? - usłyszałam Nialla.
- Może... - zaczęła ze śmiechem Em, ale już nie dokończyła
- Co może? - zapytał Harry.
- Nie ważne. - odparła Emily i zrównała się ze mną. - Zeszyty - powiedziała do mnie.
- Dobrze, byle nie z nimi - powiedziałam ze śmiechem i pokazałam na chłopaków.
Idąc po zeszyty zastanawiałam się nad tymi moim huśtawkami nastroju. Przecież nigdy nie miałam czegoś takiego. Może pójdę do psychologa....
- Mandy, czerwony czy niebieski - Em machała mi przed nosem zeszytami.
- Weź niebieski, będzie ci przypominało o Niallu. - uśmiechnęłam się a sama wpakowałam sobie zielony.
Zapakowałyśmy sobie dziesiątki kolorowych zeszytów i ruszyłyśmy do kasy. Tam zapłaciłyśmy i z wieloma wypakowanymi po brzegi siatkami , wyszłyśmy ze sklepu. Znaleźliśmy nasz samochód i ruszyliśmy.
- Chodźmy na randkę - powiedział w samochodzie Harry patrząc po nas. Widząc nasze zdziwienie dodał - no taką podwójną.
Zapewne cała nasza trójka miała miny jakby nas nagle olśniło,b bo Hazza wybuchł nie pohamowanym śmiechem.
- To jak jedziemy ? - zapytał Niall, skręcając dokładnie w przeciwnym kierunku naszego domu.
- Gdzie ? - zapytała Em.
- Jedźmy do kina, co? Tam się poznaliśmy. - odezwał się Harry. Reszcie pomysł się spodobał więc poszliśmy do kina.
- Trochę się pozmieniało przez te dwa miesiące. - szepnęłam, myśląc że nikt mnie nie słyszy, stojąc w kolejce po popcorn.
- Trochę bardzo - usłyszałam równie cichy szept, a zaraz potem poczułam charakterystyczny zapach perfum i ręce na moich biodrach. - To były chyba najlepsze dwa miesiące mojego życia.
- Już nie przesadzaj. A one direction to co ? Beze mnie też ci było dobrze - powiedziałam z groźną miną obracając się do Harry'ego. Niestety długo nie potrafiłam udawać złości i po chwili śmiałam się w niebo głosy a wraz ze mną Harry.
Po kupieniu wyjątkowo dużej ilości jedzenia, jak na czwórkę osób, dołączyliśmy do Em i Nialla którzy już czekali na nas przed salą kinową.
- Na co idziemy ? - zapytałam.
- Mroczny rycerz powstaje - powiedziała widocznie nie zadowolona Emily.
Postanowiłam przemilczeć to, mimo że byłam tak samo "zachwycona" co Em.
Gdy tylko film się zaczął wtuliłam się w ramię Harry'ego i zaczęłam rozmyślać w ogóle nie skupiając się na filmie.
- Trzeba odwiedzić mamę. Dawno jej nie widziałam - szepnęłam do ramienia Harry'ego i chyba zasnęłam.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Nie wiem jaki jest bo nie chciałam się denerwować czytając go. Ale mam nadzieję że nadaje się do czytania.
Myślę już powoli nad zakończeniem tego opowiadania. coraz bardziej nie mam na niego czasu, ani pomysłu.

20kom=NN

Live for the moment, becouse everything else is uncertain ~ Louis Tomlinson


piątek, 27 lipca 2012

Rozdział 36 ( cz. 2 )

Zanim jeszcze zaczniecie czytać moje wypociny, chciałabym was poinformować, że przestałam pisać " z perspektywy...." Teraz sami musicie się domyślić czyimi oczami aktualnie patrzycie na świat :D

Po przeanalizowaniu dziesiątek historii takich jak Marry z NY doszłam do wniosku że trzeba Harry'emu przypomnieć uczucia towarzyszące jego życiu. Czyli przyjaźń od chłopaków, miłość ode mnie, troskę od Anne. Jest jeden mały problem. Harry nadal żyje ze świadomością że jestem jego przyjaciółką.
Po skonsultowaniu wszystkiego z psychologiem, miałam wprowadzić plan w życie. Chłopcy i Emily obiecali mi pomóc. No może nie. Zayn nie wyraził chęci pomocy mi. Stwierdził że skoro mnie nie pamięta, to mnie nie kochał i przypominanie mu tego jest bezsensowne. Na szczęście Niall w porę walnął go w głowę, aby Mulat nie ciągnął już swoich przemówień, które zapewne nigdy nie powinny widzieć światła dziennego.
Postanowiliśmy przypomnieć mu wszystko poprzez list który miałam napisać. Dlatego też teraz siedzę w pokoju Nialla, który na czas amnezji Harry'ego przeniósł się do Em, i próbuję napisać list w którym będą wszystkie emocje towarzyszące mi jeszcze przed wypadkiem.
Wstałam i podeszłam do okna. Zachmurzone niebo, ulica, dzieci grające w klasy a w oddali Big Ben i London Eye.  Natchniona tym widokiem powróciłam do kartki i długopisu.
(...)
To co napisałam nie było może pięknym wierszem wychodzącym spod pióra Krasickiego, ale opisywało wszystkie moje uczucia. Miłość, troskę, nadzieję...
Wstałam z łóżka i podeszłam do komody na której leżała koperta. Zgięłam kartkę na pół i włożyłam do koperty. Jeszcze przez chwilę wahałam się co do zaklejenia koperty, lecz po chwili zamknęłam ją z nadzieją że Harry ją otworzy.
Po cichu wyszłam z pokoju i udałam się w stronę, oddalonego o trzy pary drzwi, pokoju Harry'ego. Delikatnie wsunęłam kopertę pod drzwi i, nie czekając na reakcję ze strony właściciela pokoju, wróciłam do siebie. Przejrzałam się w lusterku, a kiedy już stwierdziłam że wyglądam znośnie zeszłam powoli na dół do kuchni aby zrobić domownikom coś do jedzenia.

                                                                      ~*~

Leżałam w moim pokoju przyglądając się ze zdziwieniem z jaką sprawnością chłopak potrafi zagrać nawet najtrudniejszą piosenkę. Jego palce znały już na pamięć każdy chwyt. Jego ręką już z przyzwyczajenia wybijała to a nie inne bicie. Gdy chłopak zauważył że mu się przyglądam uśmiechnął się do mnie czarująco.
- Myślisz że uda się jej ? - zapytałam
- A czemu miało by się nie udać. Przecież ona musi tylko napisać co czuje do Harry'ego. A jeżeli go kocha, nie będzie to nic trudnego - odparł Niall, przerywając grę. Odłożył delikatnie instrument i usiadł koło mnie na łóżku. Spojrzał mi głęboko w oczy.
- Chciałabyś coś we mnie zmienić ? - zapytał
- Nie. Jesteś idealny. - powiedziałam lekko się rumieniąc . - A ty? Zmienił byś coś we mnie ?
- Tak. - odparł chłopak po chwili namysłu. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem. - Nazwisko, tak żebyś nazywała się Emily Horan. Ale tu już tylko problem kiedy Ci się oświadczę. Najchętniej zrobiłbym to już tu i teraz, jednak chyba nie tak wyobrażam sobie te oświadczyny. Pozostaje jeszcze tylko pytanie czy ty byś chciała nosić moje nazwisko ?
Już kiedy usłyszałam to piękne " Emily Horan " łzy szczęścia zaczęły spływać po mojej twarzy, lecz kiedy blondyn skończył swoją krótką, lecz jakże piękną przemowę, płakałam ze szczęścia jak małe dziecko.
- Emily, nie płacz. Powiedziałem coś nie tak ? - zapytał z troską Niall.
- Nie, nie ! Wszystko co powiedziałeś było piękne. - przekonałam go.
- A odpowiesz mi na moje pytanie ? - nalegał Irlandczyk .
- Niech to pozostanie tajemnicą. - szepnęłam mu do ucha , a po chwili już całowałam go z namiętnością jakiej jeszcze nigdy nie włożyłam w nasz pocałunek.

                                                                        ~*~
Coś za cicho jest w domu. Ale może to i dobrze. Liam wyszedł na spotkanie, tak samo jak Louis. Zayn siedzi na tarasie i zatruwa sobie płuca, Niall i Emily siedzą u niej, a Harry... Harry zapewne siedzi teraz w pokoju i czyta mój list.
Podczas smarowania naleśników dżemem usłyszałam ciche skrzypienie drzwi a zaraz potem to charakterystyczne chrząkniecie.
Odwróciłam się powoli, nie wiedząc czy chcę słuchać tego co zielonooki ma mi do zakomunikowania.
- Dziękuję. - powiedział robiąc powoli krok w moją stronę. - Dziękuję Ci za szczerość, za to , że dzięki Tobie już wiem na czym stoję, i że dzięki temu pięknemu listowi pamiętam kim dla mnie jesteś. Nie jesteś dla mnie przyjaciółką. O nie. - zaśmiał się cicho. - Pozwól że teraz odpowiem na Twój list. Jesteś dla mnie kimś więcej. Jesteś dla mnie kimś , dla kogo codziennie rano budzę się. To o Tobie myślę kiedy jem śniadanie, śpiewam, prowadzę samochód. To ty sprawiasz że na Twój widok moje serce wali jakbym dopiero co przebiegł maraton. I to Twoja wina że nie mogę skupić się na niczym bo TY ciągle siedzisz w mojej głowie. Ale wiesz co ? Za to Cię kocham.
Po tych ostatnich słowach zmniejszył jeszcze bardziej odległość między nami i pocałował mnie. Pogłębiłam pocałunek.
- Pamiętasz ? - zapytałam przerywając słodką chwilę.
- Tak, wszystko. Naszą pierwszą randkę na łące, i moje pierwsze kocham cię, i to po polsku. Pamiętam Twój uśmiech kiedy dostałaś Daisy. I Twoje łzy szczęścia w oczach kiedy dowiedziałaś się że jesteś w Paryżu. - uśmiechnął się na ostatnie wspomnienie. Ja mimowolnie zrobiłam to samo. - Pamiętam wszystko. Każdy dzień. Pamiętam moje kawały z chłopakami, i kłótnie z Gemmą. Jesteś niesamowita. Dzięki Tobie przypomniałem sobie WSZYSTKO. Dziękuję. - szepnął i po raz kolejny mnie pocałował. Ja również nie wiele myśląc zatraciłam się w pocałunku. Przypomniałam sobie słowa Louisa. " Żyj chwilą bo wszystko inne jest niepewne " Tak, od dziś to moje życiowe motto.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wiem, krótki. Ale jestem z niego w miarę zadowolona. Może jeszcze nie jest taki jaki chciałabym żeby był , ale jest w miarę ok.


Parę dni temu wpadłam na pomysł. iiii.... Myślę że niedługo zacznę pisać nowe opowiadanie. Trochę inne bo w innych czasach. Akcja będzie się rozgrywać w Anglii z lat 60. Czujecie ten klimat? Bo ja tak.


15 kom = NN